To pytanie zadają wszystkie dzieci na świecie. A rodzice głowią się nad odpowiedzią, nie chcąc pozbawiać swoich pociech złudzeń, chociaż wiedzą, że to i tak tylko kwestia czasu...
6 grudnia to dla każdego dziecka data ważna i magiczna. Wtedy spełnia się cud i pod poduszką śpiącego malucha lądują wymarzone prezenty. Towarzyszy temu cały szereg przygotowań, bo trzeba być grzecznym, aby Mikołaj przyszedł, no i jeszcze poprosić go o prezenty w specjalnym liście. A kiedy list już napisany i zostawiony pod drzwiami mieszkania albo wrzucony do skrzynki z niezachwianą pewnością, że dojdzie (choć zaadresowany po prostu „Do św. Mikołaja”), pozostaje miłe, troszkę niecierpliwe czekanie. A rano już można skakać z radości, bo Święty był i zostawił prezenty!
Nadchodzi jednak czas wątpliwości, czy ten cudny brodacz na pewno istnieje. „Pomocni” są tu zwłaszcza starsi koledzy, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić maluchom, że prawda o Mikołaju to zwyczajna bujda. Przekonują o braku argumentów na istnienie cudu, a skołowane dziecko zaczyna rzeczywiście wątpić, choć jeszcze daleko mu do zanegowania instytucji Świętego.
Pyta wtedy rodziców, jak to jest naprawdę. A dorośli postawieni pod ścianą najczęściej tchórzą, wymigując się od odpowiedzi albo w ostateczności rozwiewając ostatnie nadzieje dziecka.
– Kiedy Adaś zapytał mnie, jak to jest z tymi prezentami, naprawdę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam pozostawić mu dziecięcą wiarę w marzenia, z drugiej strony wiedziałam, że i tak kiedyś pozna prawdę i może mieć do mnie żal, że to nie ja ją ujawniłam. Zawsze uczyłam moje dziecko, że kłamstwo jest złe i że w naszym domu nie oszukujemy. Powiedziałam więc, że rzeczywiście, Mikołaj nie istnieje, a prezenty są od nas, rodziców – opowiada Anna.
Chyba nie ma jednoznacznie dobrego rozwiązania, jak postąpić w kwestii mówienia dzieciom o brodatym Świętym.
Oczywiście, prawda w końcu wyjdzie na jaw, ale tak niemiło jest malucha pozbawiać złudzeń, które przecież nikomu nie szkodzą. Jednak w sytuacji, gdy dziecko domaga się odpowiedzi, nie można zbyć je byle czym. Pamiętajmy tylko, aby odpowiedź dostosować do wieku dziecka i wziąć pod uwagę jego stopień wrażliwości. Bo inaczej może skończyć się podobnie jak w rodzinie Antka. Kiedy jego mama w końcu przyznała, że Mikołaj nie istnieje, chłopiec wybuchnął płaczem i ze złością wykrzyczał rodzicom, że już nigdy w nic im nie uwierzy. Sytuacja była o tyle trudna i nietypowa, że Antek zamknął się w sobie, a poczucie utraty wiary były u niego tak silne, że konieczna stała się wizyta u psychologa. – Nie umieliśmy sobie z synem poradzić. Udało się to dopiero terapeutce, która spotkała się z Antkiem kilka razy. Dziś wiem, że mogłam jakoś osłodzić mu tę przykrą prawdę, tym bardziej, że miał wtedy dopiero sześć lat – przyznaje Anna.
Dobrym pomysłem jest taka rozmowa z dzieckiem, w której podkreślimy, że nie sam fakt istnienia Świętego jest najważniejszy, co wiara w magię 6 grudnia. Przecież uwielbiamy dostawać prezenty i naprawdę nie tak bardzo istotne jest, kto je przynosi.